Bondo i okolice.
Na miejscu okazuje się, że niedaleko na jeziorze jest wyspa Mageta i właśnie z tej wyspy przypłynął prom:Prom kursujący na wyspę Mageta. Usengi. Kenia.
Krótka dyskusja – płynąć, nie płynąć i w końcu staje na tym, że część z nas płynie (w tym ja), a część zostaje na plaży. Tak więc po chwili jesteśmy na promie i czekamy, jak na matatu przystało (bo to jest w zasadzie takie wodne matatu), aż zbierze się odpowiednia liczba pasażerów. Ruszamy około godziny 11.30:Wysepki na jeziorze Victorii. Kenia.
Przy jednej z nich zatrzymaliśmy się. Kilka osób wysiadło, kilka wsiadło. Hm – podobałoby mi się zamieszkanie tu. Tak prawie na bezludnej wyspie, ale jednak z możliwością (utrudnionego) kontaktu ze światem.Nad taflą jeziora cały czas utrzymuje się lekka mgiełka. To nie jest dobra wiadomość dla fotografujących, ale jednocześnie ta mgiełka dodaje jezioru tajemniczości. Jeśli do tego dodamy jeszcze łódki rybaków, to może jednak da się tu zrobić dobre zdjęcie?
Na jeziorze Victorii. Kenia.
Około godziny trzynastej lądujemy na wyspie Mageta. Nie wiem jak jest wewnątrz wyspy, ale na brzegu jest tu osiedle o nazwie Mahange i jest tu mnóstwo łódek z czego można wnioskować, że jest to osiedle rybackie:Mahange na wyspie Mageta. Kenia.
Złowione ryby poddawane są wstępnej obróbce wprost na plaży:Obróbka ryb na plaży. Wyspa Mageta. Kenia.
a warugi tylko czekają na jakieś smakowite kąski:Waruga na wyspie Mageta. Kenia.
Po mniej więcej godzinie z naszego promu rozległa się syrena co miało oznaczać, że trzeba się zbierać:Prom–wodolot, którym pływaliśmy po jeziorze Victorii. Kenia.
Zajęliśmy miejsca i maszyna ruszyła. Wypływając z zatoczki sfotografowałem jeszcze kolonię kormoranów:Kormorany tuż przy wyspie Mageta. Kenia. |
Komentarze: pokaż komentarze (1) |